Na wysokiej zamku wieży…

… taras widokowy leży. A niego rozciąga się panorama wielkiego miasta z jednej strony a pola z wyraźnie rysującą się górą Ślężą z drugiej. Góra ta w czasach pogańskich była miejscem świętych zgromadzeń. Wdrapałem się więc niemal na sam szczyt mijając po drodze kamienne kultowe rzeźby. A wszystko to po to, by nabrać większego apetytu i móc pofolgować sobie w lokalu przeznaczonym dla łasuchów.
Tuż za granicą wspaniałego i wciąż rozkwitającego Wrocławia,  leży Ślęza. Ułatwia do niej dojazd pobliska obwodnica i autostrada wiodąca w kierunku Katowic z odgałęzieniem do Warszawy. I warto z tych wspaniałych szos zjechać do niewielkiej miejscowości, bo jej ozdobą jest Zamek Topacz. A w Zamku poza Muzeum Motoryzacji z interesującą  kolekcją aut jest hotel i miejsce o którym winni marzyć prawdziwi smakosze – restauracja.
Zanim jednak opiszę com tam jadł, kilka słów o historii tego miejsca. Według niemieckiego wydawcy, księgarza i pisarza Aleksandra Dunckera zamkowa wieża obronno-mieszkalna została zbudowana przez templariuszy w celu zapewnienia bezpieczeństwa podróżującym kupcom. Historia obiektu, którego pierwszą budowlą była dwupiętrowa wieża obronno-mieszkalna na planie prostokąta z nawodnioną fosą, sięga początków XIV wieku. Na początku XVI w. wieżę podwyższono o jedną kondygnację z tarasem widokowym na szczycie.
W latach 1586-1600 posiadłość należała do Heinricha von Vogta. Jego następca w roku 1618 dobudował do wieży renesansowy budynek. W XIX wieku miała miejsce następna rozbudowa. Dostawiono wówczas kolejny budynek oraz podwyższono wieżę o jeszcze jedną kondygnację. Od roku 1638 do 1659 dwór należał do rodziny von Waldau, a w latach 1699 do 1741 do Hansa Christiana von Rotha. W roku 1870 ówczesny właściciel, hrabia von Köningsdorf, sprzedał posiadłość założycielowi spółki  cukrowniczej Rath Schöller&Skene, która pozostawała w ich posiadaniu do II Wojny Światowej. W czasie wojny żaden z budynków nie ucierpiał. Po wojnie zaś w części pomieszczeń funkcjonował zakład wychowawczy, którego pensjonariusze pracowali przy zakładaniu pól ryżowych w Gospodarstwie Rolnym Lasowa. Rok 2002 to początek ponownej świetności obiektu, który dzięki nowym właścicielom zostaje wyremontowany i przygotowany jako ekskluzywny obiekt hotelowo-konferencyjny.
Wszystkie budynki leżą w 37 hektarowym parku z rzeczką i sporym stawem. Jest więc gdzie (biegając lub choćby spacerując) tracić kalorie zyskane w zamkowej restauracji, której karta dań przyprawi o zawrót głowy każdego smakosza. Można też – jak ja to zrobiłem – pojechać do miasteczka Sobótka i wspiąć się na Ślężę.
Podczas pierwszej kolacji uwiódł nas aromatem czerwony barszcz z kołdunami pełnymi grzybów. Intensywny zapach – i jakże nietypowy dla barszczu – uzyskał on dzięki truflom. Taki wstęp zapowiadał nie byle jaki ciąg dalszy. Wśród przekąsek było np. foie gras podawane w sękaczu i doskonały kozi ser zapiekany z brzoskwiniami. Z dań głównych wyróżnić zdecydowanie należy sandacza w towarzystwie szyjek rakowych w śmietanowym sosie oraz kruchutkie, ale i soczyste jednocześnie, zrazy radziwiłłowskie faszerowane kaszą.
Takich wspaniałości jest jeszcze wiele. I mięsnych, i rybnych, i warzywnych. Są też desery z których polecam zwłaszcza sorbety, pozwalające zniwelować w mig uczucie przejedzenia. Tutejsza kawa wyraźnie mówi, że jesteśmy o kilkaset kilometrów bliżej Włoch niż moja rodzinna Warszawa.