Przedświąteczna groza!

Przedświąteczna groza!

Wczoraj czyli w środę byliśmy w naszej wsi. Mieliśmy do zawiezienia trochę domowych sprzętów uprzednio stamtąd wywiezionych a także konieczność uzupełnienia znikającego błyskawicznie zapasu jajek od zaprzyjaźnionych kur.

Równie ważnym powodem było zawiezienie podarunków świątecznych i życzeń naszym sąsiadom i wiejskim przyjaciołom.

Jesień to czy zima?

Wszystkie powinności zostały spełnione. Podróż przebiegała bez zakłóceń, co ułatwiała pogoda bezśnieżna i bezdeszczowa, a czasem nawet wręcz słoneczna. Podczas krótkiej wizyty u najbliższych sąsiadów dowiedzieliśmy się, że obyczaj wigilii przed wigilią urządzanej w wielu firmach i zakładach pracy dotarł już i na wieś. Nasz sąsiad jeździ co najmniej raz dziennie na takie imprezy i już trudem dopina się na nim marynarka. O przestrzeganiu ustawy zabraniającej prowadzenia auta po kieliszeczku nawet nie wspominałem. Nie wyobrażam sobie bowiem, by takie wigilijne spotkanko obyło się bez żytniej czy żołądkowej gorzkiej. Była więc już wigilia  dla wszystkich sołtysów, potem partyjna czyli PSL-owska, a także w Banku Spółdzielczym, stowarzyszeniu hodowców ogierów, kole gospodyń wiejskich a także i mleczarzy. Ufff.

Gorąca paróweczka jest lepsza niż kaloryfer

Prawdziwe święta w mojej wsi także się odbędą, ale tylko dzięki temu, że gospodynie na ogół w tamtych biesiadach wstępnych nie uczestniczą. I w tym czasie właśnie  pieką baby, makowce, kręcą majonezy i gotują kapustę z grzybami.

Po tej wizycie ograniczam odbieranie telefonów i dzięki temu moje przedświąteczne spotkania nie zagrażają memu życiu ani zdrowiu. Będę bowiem tylko dwóch takich imprezach. A w dodatku nigdy nie piję (nawet kusztyczka) gdy siadam za kierownicę, więc do świąt dotrwam zapewne w trzeźwości.

Fot. P. Adamczewski