Zostawiam schabowego w domu i sięgam po jamon

Już siedzę w samolocie i frunę na  Costa Blanca. Lądowanie przewidziane w Alicante i podróż samochodem na wschód w pobliże Walencji. Spędze w tej części Hiszpanii tydzień dając od siebie odpocząć wszystkim, których zamęczałem  gadulstwem. Abyście jednak nie czuli się całkiem opuszczeni i mieli możliwość wpisywania  komentarzy oraz wymiany myśli zostawiam wystarczającą ilość tekścików, które same będą wskakiwać na blog ze zwykłą częstotliwością. Na początek udzielam głosu Markowi Kondratowi, który radzi jakie wino wybrać do kotleta schabowego:


Wizytówką winnej Toskanii jest Sangiovese, szczep nieodmiennie kojarzący mi się ze stajnią, ze wszystkimi końskimi bukietami. Ciężki, rustykalny, jednocześnie swojski i zachęcający. W ustach bywa różne, ale zawsze owocowo-skórzane, z dominacją słodką. Sangiovese uprawiane jest w Italii od dwóch tysiącleci. Nazwa pochodząca z języka łacińskiego oznacza ?krew Jowisza” Nadali ją ponoć Etruskowie. Często prze-siedlany szczep zaowocował różnymi odmianami: Brunello, Morellino, Prugnolo Gentile, Sangiovese di Romana. Bywa, że tworzone są z niego wina wielkie, ale i zwyczajne, podawane w dzbankach. Wina z tej odmiany są wyśmieni?tym towarzyszem jedzenia, także w naszych warunkach.
Często bywam proszony o polecenie wina do bigosu, rodzimego schabowego z kapustką i pierogów. No cóż, do tej pory nie udało mi się znaleźć lepszego kompana niż Sangiovese.

Korzystałem z tej porady Marka i byłem zadowolony. Okazuje się, że i tradycyjne polskie potrawy dobrze prezentują się z włoskimi winami.