Gdzie stoją i jak smakują konfitury

Ponieważ w moim domu już się zaczął sezon konfiturowy to temat ten interesuje mnie w każdym swoim aspekcie. I oto w czytanej właśnie „Historii protystytucji” F.S.Pierre Dufoura znalazłem taki oto „konfiturowy” kawałek:

„Lukrecja, jak już wspomnieliśmy, wyszła za mąż za Giovanniego Sforzę, członka znanego rodu książąt mediolańskich. Jej dwukrotne poprzednie zaręczyny zostały unieważnione przez troskliwego ojca. Szybko jednak Aleksandra przestało zadowalać nawet tak świetne małżeństwo córki, zapragnął on dla niej korony. Cezar podjął się więc wyprawienia szwagra na tamten świat. Giovanni jednak, ostrzeżony na czas, zdołał uciec. Krą?żyły plotki, iż to sama Lukrecja go ostrzegła, chociaż nikt tego ostatecz?nie nie potrafił stwierdzić z całą pewnością. Aleksander uznał małżeństwo córki za nieważne [1497 rok – red.], po czym wydał ją za księcia Alfonsa Aragońskiego [Alfonsa di Biscegli – red.]. Ten także poczuł się wkrótce zagrożony i musiał szukać ratunku w ucieczce. Dostał się jednak w za?sadzkę przygotowaną przez bandytów Cezara i został w niej ciężko ranny. Wprawdzie wylizał się z ran, ale Cezar wpadł pewnej nocy ze swymi zbirami do sypialni jego i Lukrecji i odprowadziwszy na bok siostrę, która, jak się wydaje, była przeciwna zabójstwu męża, kazał go udusić. Mordu dokonano dlatego, że zarówno Aleksander, jak i Cezar chcieli mieć w razie potrzeby możliwość wydania Lukrecji za kogo innego. Została więc ona żoną następcy tronu Ferrary, księcia Alfonsa [Alfonsa I d’Este – red.].
Morderstwa popełniane z różnych przyczyn były zresztą wówczas czymś powszednim i nawet dostojnicy kościelni znikali nieraz z dnia na dzień, gdy władcy kraju uznali to za korzystne dla siebie. Przedziwnym zrządzeniem losu sam Aleksander VI miał zostać ofiarą przygotowywanego przez siebie zamachu. Pewnego dnia, jak powiadano, kazał powiadomić kardynała Adriana da Corneto, iż pragnie u niego wieczerzać w towarzystwie Cezara i że przybędzie w gościnę z własnym jedzeniem, jak to wówczas było w zwyczaju. Kardynał był wystarczająco sprytny, by zgadnąć, iż Borgiowie pragną go otruć, a następnie zawładnąć jego ogromnym majątkiem. Przekupił więc papieskiego sługę i ów podał zatrute konfitury Aleksandrowi oraz Cezarowi. Kardynał zachował życie, papież zmarł, Cezar zaniemógł, ale wrócił do zdrowia. Byli jednak i tacy, którzy twierdzili, że Aleksander skończył na malarię. Następcą jego został Pius V tak jak i Borgia ojciec wielu dzieci, ale w czasie swego pontyfikatu będący już zupełnym starcem. Rządził tylko 26 dni. Po nim na stolec Piotrowy wstąpił kardynał Julian Rovere, wróg rodziny Borgiów, z którą jednak, póki była u władzy, pozostawał przezornie w dobrych stosunkach. On to był tym wojowniczym Juliuszem II, który podobno wrzucił kiedyś do Tybru oznakę swej władzy, wykrzykując: „Gdy nie służą nam klucze Piotrowe, niechaj posłuży nam miecz!”
Wraz ze śmiercią Aleksandra VI nastąpił kres potęgi Borgiów, mających na sumieniu przemianę stolicy papiestwa w siedlisko najpotworniejszych zbrodni. ”

Takich smaczków w tej interesującej książce jest sporo. Cytowany fragment jednak nasunął mi myśl czy na niektóre przyjęcia nie warto przychodzić z własnym jadłem?!