Miłość do litery „r”

Smakosze a zwłaszcza uczestnicy blogu wiedzą o czym będę opowiadał. Oczywiście o ostrygach. Od wieków bowiem istnieje reguła, rozpowszechniana najpierw we Francji a potem przeniesiona dalej w świat, że jadać ostrygi można wyłącznie w miesiącach zawierających w nazwie właśnie tę upragnioną przez łakomczuchów dźwięczna literkę – „rrrrr”.

Fot. P. Adamczewski

Mogę podjąć ten temat, mimo iż w lutym nijak „r” dopatrzeć się nie da. Ale przecież w języku francuskim to fevrier czyli „r” i to nawet podwójne choć to drugie jest niesłyszalne.
Długo szukałem wytłumaczenia tej zasady pozwalającej mi jeść lub nie, a muszę się przyznać, że jestem oszalałym amatorem ostryg, i to w tej najklasyczniejszej formie tj. jadanych i wypijanych na surowo. A o wypijaniu piszę rozmyślnie, by podkreślić, że owe mięczaki leżą sobie w muszlach kapiąc się w morskiej wodzie i własnej wydzielinie, którą wylać może tylko profan. Prawdziwy smakosz wypija to, siorbiąc ze smakiem. Mniej wyrobieni lub początkujący i podchodzący do ostrygi z lękiem, dodają sobie animuszu wkrapiając do muszli sok wyciskany z cytryny. Nie potępiam ich lecz i nie pochwalam. Prawdziwy smak ostrygi poznaje się gdy nie jest on skażony żadnymi dodatkami. A po przełknięciu delikatnego, śliskiego i zimnego mięsa wychyla się  łyk białego, bardzo schłodzonego, wytrawnego wina. Jedni twierdzą, że musi to być chablis, inni, że chardonnay, a jeszcze inni –  i ja się do nich zaliczam – iż najlepsze jest sancerre. (Choć mam wśród przyjaciół i zwolenników czystej zmrożonej wódki – smacznego Bogdanie!).
Wróćmy jednak do rozwiązania kalendarzowo-alfabetycznej zagadki. Podczas pobytu we francuskim mieście Sete, o którym jedni mówią, że stało się słynne gdy spoczął na tutejszym cmentarzu poeta Paul Valery a w kilkadziesiąt  lat później bard Georges Brassens, inni zaś twierdzą, że tytułem do sławy  jest zatoka czy raczej laguna de Thau ze słynnymi hodowlami ostryg, wyjaśniono mi wreszcie dlaczego można lub nie, zajadać się mięczakami. Otóż zarówno ostrygi jak i małże w lecie mają okres rozrodczy. Wytwarzają pewnego rodzaju mleczko, bardzo nieprzyjemne w smaku. Już w maju (a  zwłaszcza od połowy czerwca  do końca sierpnia) w zależności od gatunku, nie powinno ich się jeść. Potem znowu są pyszne. I to cała tajemnica.

Fot. P. Adamczewski
Smakoszu ostryg zapamiętaj więc: mai, juin, juillet,  aout to złe dla ciebie miesiące, choć dobre dla ostryg, bo się płodzą. Od września zaś czyli septembre, nastaje dobry czas właśnie dla ciebie! Chłodź sancerre (lub czystą wyborową, finlandię czy absolut) i spraszaj gości, będą cudowne przyjęcia.