Wkrótce ostatki czyli czas słodyczy

Dietetycy biją na alarm, ale co tu dużo mówić, wszyscy raczej lubią na zakończenie posiłku zjeść „coś słodkiego”. Oczywiście to słodkie może być niezbyt słodkie, bez nadmiernej ilości „białej trucizny”. Takim okresem, w którym nawet ostrożni i trzymający się diety bezcukrowej folgują swemu łakomstwu, są ostatki. I właśnie nadchodzą!


Tort kruchy z kwasną konfiturą morelową

Historia słodkich ciast i deserów jest bardzo dawna, jednak zwykło się uważać, że sztuka cukiernicza osiągnęła apogeum w czasach naszych prababek i babek, a więc w XIX w. Przez stulecia do staropolskiej sztuki cukierniczej dochodziły coraz to nowe elementy. Kto dziś np. kojarzy sobie pochodzenie różnych wyrafinowanych słodyczy na naszym stole z wpływami tureckimi, kto wie, że to francuscy kucharze wprowadzili do polskiej kuchni lekkie leguminy, suflety, lody, kremy, eklery czy szarlotki itp., że osiedlającym się w Polsce cukiernikom włoskim a zwłaszcza szwajcarskim zawdzięczamy strucle, torty, makaroniki, bezy, zwane wówczas marengami, ciasta z owocami i galaretki.

Sorbet herbaciany mrożony w ciekłym azocie 

W XIX wieku do kuchni polskiej przeniknęły elementy kulinarnych tradycji żydowskich. U Żydów przygotowywano bowiem wiele ciast obrzędowych. Na sobotę musiała być upieczona chałka, na święto Purim hamentasze (trójkątne ciasteczka nadziewane makiem) i wiele innych ciast, na święta Szawuot i Chanuka – serniki z rodzynkami, na Rosz-ha-Szana – pierniki i słodkie obwarzanki. Ciasta były niezbędnym elementem stołów świątecznych, zarówno w domach chrześcijańskich, jak i żydowskich, bogatych czy średnio zamożnych. „Jak pączki w tłusty czwartek, baby na Wielkanoc, obwarzanki piwne w adwencie, tak placek migdałowy musiał się znaleźć na Trzech Króli” – pisał redaktor „Kuryera Warszawskiego” w końcu XIX stulecia.

Hinduskie pączki w syropie cukrowym
Tradycyjne herbatki urządzane przez nasze babki nie mogły się obejść bez ciast i ciasteczek. Pilnowano, aby w domowej spiżarni zawsze były kruche ciasteczka, rogaliki, marengi, makaroniki i konfitury, którymi można by poczęstować niespodziewanych gości.

Grapefruity z cukrem pudrem na grillu
Oprócz ciast zawsze lubowano się w deserach. Były one jednak tak pracochłonne, że pewnie dlatego niewiele ich przetrwało w kuchennej tradycji do naszych czasów. Przygotowanie sufletu według przepisu Marii Monatowej zaczynało się od „bicia białek przez godzinę na lodzie”. Nie był to wszakże koniec roboty, bo należało potem zapiec szybko suflet we właściwie nagrzanym piecu i tak wyliczyć czas, by „szybko wydać, aby nie opadł”.
Do rozmaitych deserów używano skrzętnie gromadzonych w spiżarniach kompotów, konfitur, syropów, owoców w zalewie i cukrze.

Dziś mało komu chce się bawić w cukiernika w domu. Najczęściej kupowane są gotowe wyroby. Moim zdaniem nawet te z renomowanych firm nie dorównują tortom, bezom, faworkom czy pączkom przyrządzanym własnoręcznie. Bo te są po prostu robione z miłością. Miłością do słodyczy!

Fot. P. Adamczewski