Zapasy na złe czasy

Wkrótce przyjdą złe czasy dla mieszkańców Warszawy. Zjadą do miasta dzikie hordy obute w tzw. korki, getry i opatrzone herbami koszulki. Za nimi zjawią się tabuny ich zwolenników umalowanych w totemiczne barwy, zakapturzone i uzbrojone w hałaśliwą broń czyli wuwuzele. A całe to bractwo będzie spragnione igrzysk i wrzawy.
Szczęśliwi będą ci z mieszkańców miasta, którzy mają szałasy lub chaty z dala od Wisły lub bunkry na obrzeżach stolicy. Jest gdzie uciekać.
My zwiewamy nad Narew i mamy nadzieję, że ryk ze stadionu zwanego Narodowym tam nie dobiegnie. Chociaż w dobrą pogodę, przy czystym powietrzu, widać z szosy Serock – Wyszków sylwetkę Pałacu Kultury.
Nowy sprzęt czyli grill z termometrem i szczelnym zamknięciem już przetestowany, zapasy (zeszłoroczne) kurek i prawdziwków wyciągnięte na wierzch zamrażarki, tamże są jeszcze ozory wołowe, rostbef olbrzymi i wielki (tegoroczny pierwszomajowy) szczupak. Jak na tydzień – bo tyle dni (podobno) piłkarze i ich kibice spędzą na placu Defilad, w Bristolu i na błoniach stadionu- powinno wystarczyć.
Zapasy w płynie są też niemałe. Trochę zostało z minionej uroczystości (polecam miłośnikom białego wina hiszpańskie Verdejo z Ruedy – po prostu cudo) a w pułtuskim Lidlu dział winiarski jest naprawdę nieźle zaopatrzony. I jeśli się dobrze poczyta etykiety, omijając wina nawet o dobrych nazwach ale nie ujawniających producenta, to można kupić taniej niż gdzie indziej trunki wręcz znakomite. Kto nie wierzy niech popatrzy na zdjęcie.

Wygląda na to, że okupację piłkarską przetrwamy!