Jestem za a nawet przeciw

To słynne powiedzenie prezydenta Lecha W. jest paradoksalne ale często wprost nieocenione przy wydawaniu opinii o różnych zjawiskach. I tak właśnie oceniam działalność wielu najwybitniejszych dziś działających kucharzy.

Nowoczesność w kuchni i na talerzu: jestem za a nawet przeciw. Popieram nowe trendy i nowe techniki, uwielbiam oglądać półmiski i talerze wyglądające jak obrazy impresjonistów, cieszę się gdy moje sorbety dymią białym obłokiem, bo są maczane w ciekłym azocie. Chodzę więc do najmodniejszych lokali, w których to wszystko mogę OBEJRZEĆ. Ale gdy chcę smacznie zjeść to wybieram restauracje, w których gotują zwolennicy krwistej polędwicy, dorady z grilla, serowego sufleta wylewającego się z formy czy lodów pływających w sosie malinowym.


Takie myśli naszły mnie po udziale w kilku kolejnych konkursach dla kucharskiej młodzieży, podczas których do oceny przynoszono coraz mniej do zjedzenia a coraz więcej do podziwiania. Przyszli szefowie kuchni obserwują bowiem pilnie to co się dzieje w świecie gastronomii. Gdy widzą za co słynny Michelin przyznaje dziś gwiazdki starają się naśladować Ferrana Adrię, Hestona Blumentahla czy  Modesta Amaro.

Jak wiadomo mody opanowują cały świat ale przemijają. I potem wracają na tapetę (czyli na półmiski) trendy uznane za przebrzmiałe. Mam więc nadzieję, że i w następnych latach będę miał gdzie chodzić na moje ulubione dania.


W ostateczności zaś mogę także sam sobie ugotować. Sobie oraz rodzinie i przyjaciołom. Nie ma więc czym się martwić. A młodzi kucharze, gdy już te gwiazdki zdobędą, to też zorientują się, że znacznie większą publiczność zdobędą bez tych wszystkich chemiczno-technologicznych  wygibasów. Proste jest piekne!