Którędy droga do serca?

Znam (o niektórych muszę ze smutkiem mówić w czasie przeszłym)wszystkich bohaterów tej anegdoty. A nawet mogę chyba powiedzieć, że od lat się z nimi przyjaźnię. Tym chętniej ją przytoczę za głównym bohaterem czyli Andrzejem Zaorskim, który w przezabawnej książce „Ręka, noga, mózg na ścianie” opisuje początek znajomości z rodziną swojej żony Ewy:

„Z wolna stawałem się częstym gościem w mieszkaniu państwa Strzeleckich na Żoliborzu. Atmosfera tego miejsca bardzo przypadła mi do gustu. Pełne porozumienie między rodzicami i córkami, ciągłe żarty, wspaniałe poczucie humoru, na swój temat zwłaszcza, przyciągało mnie jak magnes. Chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłem tak ciepły, pełen śmiechu, zgrany i bezpieczny dom. Te, które dane mi było poznać do tej pory, z moim własnym na czele, były powalająco oschłe. Ojciec Ewy był naczelnym „Przeglądu Sportowego”. Matka, też dziennikarka, pracowała wtedy w „Kobiecie i Życiu”. Prowadziła tam między innymi dział kulinarny. Nic w tym dziwnego – była doskonałą kucharką i (za co wciąż jestem jej wdzięczny) umiała ten dar przekazać swoim córkom. Kiedy nadchodziła pora obiadu, ja zawstydzony, że mogę zostać uznany za łasego na obiad pieczeniarza, żegnałem się i szedłem do mieszczącej się przy placu Wilsona (wtedy jeszcze Komuny Paryskiej) knajpy Kosmos. Potem chodziłem jak struty uliczkami Żoliborza, aż według moich obliczeń mijała pora celebrowanego u państwa Strzeleckich obiadu. Pewnego dnia, przy kawie, mój przyszły teść zapytał:
– Dlaczego pan tak ciągle wychodzi w porze obiadowej? Speszyłem się tym, z zaskoczenia zadanym, pytaniem.
– No… a tam różnie… – odpowiedziałem trzeźwo. Ojciec Ewy nalał mi koniaku.
– A obiad? Gdzie pan jada?
W końcu, po trzecim kieliszku wydusiłem, że chodzę do Kosmosu.
– Do tej mordowni?! A ile pan tam płaci?
– Dwadzieścia złotych.
– To daj pan dychę i jadaj pan u nas!
No i rzeczywiście, jak już zacząłem u nich jadać, to wpadłem z kretesem. Jak u Tuwima: „Pan tańczył z moją córką? Pan musi się z nią ożenić!!!”. ”

Iod tej pory Ewa i Andrzej żyją oraz jedzą razem. Do dziś. Czasem nawet nie całkiem sami.