Gdzie nie należy chodzić w krótkich majtkach

Miasteczko Czersk (i ruiny zamku obok pięknego neobarokowego kościółka) położone jest na wzgórzu, z którego widać dolinę Wisły porośniętą sadami i winoroślą. I dzięki temu piękny widok rozpościera się z werandy głośnej restauracji „Villa Czersk”. Pewnie gdyby w czasie kolacji nadużyć trunków, to człek by popróbował losu Ikara.

Ten przybytek to restauracja dla ludzi z zasobnym portfelem. Zupa rybna z owocami morza kosztuje 22 zł., salata czyli chrupiące karczochy z pomidorami marynowanymi w oliwie – 30 zł., pierś bażanta ze smardzami lub gołąb pieczony z czerwonymi kartofelkami rosti – 55 zł. Tyle samo kosztował gołąb. I to nie najdroższe dania. Polędwica bowiem kosztuje o 10 złotych więcej, a espresso 9 zł.

Nie narzekałbym na te ceny gdyby nie fakt, że wszystkie dania miały jakieś mankamenty. Zupa składała się przede wszystkim z warzyw, do których wrzucono zaledwie cztery małże. W dodatku była dość wodnista i brakowało jej charakterystycznej zawiesiny oraz aromatu. Do sałaty dodano zbyt dużo soku z cytryny, by karczochy nie zczerniały lub – co gorsza – użyto z puszki ich marynowanej wersji. Bażant był zdecydowanie niedopieczony i brakowało mu aromatu charakteryzującego dzikie ptactwo. Tylko do gołębia nie mam żadnych zastrzeżeń. Był – jak należy – lekko krwisty (kelner zapytał czy tolerujemy taką wersję), mięso miał delikatne a kulka śrutu, która wypadła z grubego plastra piersi ptaka nie  nadwyrężyła uzębienia.

Sam widok na pradolinę Wisły nie jest w stanie nadrobić tych wszystkich braków. A do plusów lokalu zaliczyć należy też sympatyczną obsługę, której nawet pokrzykiwania gości domagających się przeprosin za brak łyżki do spaghetti nie wyprowadziło z równowagi. Łyżka została podana, przeprosiny wygłoszone a gość traktujący kelnera z góry usatysfakcjonowany. Choć naszym zdaniem braki w kulturze były raczej po jego stronie ponieważ do restauracji nie chodzi się w krótkich spodenkach świecąc gołymi, włochatymi łydkami.

Na plus trzeba zapisać także niebywale czystą, wręcz pachnącą i elegancką toaletę. Gdyby gwiazdki można było dzielić, to lokal miałby jedną i pół. A tak to druga połówka czeka na czasy, gdy zdecydowanie poprawi się smak tego co otrzymują goście na talerzach.