Jestem w drodze

Jeżdżę sobie po okolicy i rozglądam się za jakąś nieznaną mi dotąd knajpką, by w czasie nadchodzących majowych dni zamiast gotować w domu wyskoczyć na obiad. A namnożyło się takich przydrożnych lokali bez liku.
Niektóre z nich odstraszają mnie już od progu. Stoją bowiem u ich wrót jakieś plastikowe figury koszmarnych kucharzy, którzy mają zachęcać do odwiedzenia lokalu a robią zupełnie odwrotnie: odstraszają. Jestem bowiem przekonany głęboko, że jeśli ktoś nie ma gustu zdobiąc swój dom, to i na stole będzie podobnie.
Dziwię się też spotykając na kurpiowskiej drodze zajazdy z bali drewnianych ale przeniesione tu gdzieś z Podhala. Góralska chałupa nad Narwią wygląda dość śmiesznie. Ciekawe czy w karcie też ma oscypka z patelni lub kwaśnicę z baranimi żeberkami?
Kilkugodzinna runda wokół Puszczy Białej nie dała dobrych rezultatów. Wygląda na to, że znów sam będę musiał stanąć przy kuchni. Choć może to i dobrze, bo ostatnio miałem kilka niemiłych przygód, jak np. wizytę w warszawskiej restauracji „Delicja polska” przy Krakowskim Przedmieściu gdzie próbowałem pożywić się pierogami z cielęciną i z sarniną, które okazały się bezsmakową breją w rozgotowanym i rozpadającym się cieście.
I wtedy przyszły miłe wspomnienia z czasów Pierwszego Międzynarodowego Zjazdu Blogowiczów w Kórniku. Tam jedliśmy w kilku okolicznych knajpkach, które były piękne z zewnątrz i  oferowały prawdziwe smakołyki na stole. To były czasy!
Aby wszystkim przypomnieć tę epokę w życiu naszego blogu zamieszczam zdjęcie zrobione na schodach kórnickiego Muzeum.
A sam zamiast narzekać wyruszam na ponowny objazd okolicy.