Królowa Bona w polskiej kuchni

 

Nadchodzące święta są doskonałym okresem do sięgania po książki o historii naszej kuchni. Jedną z najbardziej przeze nie lubianych jest dziełko Krystyny Bockenheim „Przy polskim stole” wydanej pięknie przez Wydawnictwo Dolnośląskie. Tym razem sięgam do wieku XVI, który nazywany był Złotym. Dotyczy to także i stołu.

„Właśnie w XVI w. zarysowuje się dwoistość polskiej kuchni. Niepośledni wpływ na to wywarł przyjazd do Polski w 1518 r. nowo poślubionej żony Zygmunta Starego, Bony Sforzy. Urodziwa księżniczka pochodziła z bardzo odległych w tym czasie kulturowo Włoch. Miała dobre chęci i wielkie ambicje. Choć w owym czasie wielu Polaków kształciło się w Padwie i Rzymie, przyjazd kobiety wychowanej wśród wyemancypowanych włoskich arystokratek spowodował pewien szok na polskim dworze. Królowa mieszała się otwarcie do rządów, zarówno do polityki wewnętrz?nej, jak zagranicznej, w stopniu, który dotychczas był nie do pomyślenia. Teściowa Bony, zmarła przed przyjazdem Włoszki Elżbieta Rakuszanka, żona Kazimierza Jagiellończyka, zwana „matką królów”, nie zajmowała się zbytnio polityką, ograniczając się do spraw dynastycznych, a przy tym nauczyła się mówić biegle po polsku i z dziećmi rozmawiała tylko w tym języku.

Bona nie zaakceptowała obfitej i tłustej kuchni polskiej, opartej głównie na mięsie, ubogiej – w porównaniu z jej rodzimą – w warzywa. Gotowaniem na dworze zajęli się kucharze włoscy, co nie spotkało się z powszechną aprobatą. Wystarczy przytoczyć za Marią Bogucką menu uczty wydanej w Neapolu z okazji ślubu Bony per procura z Zygmuntem Starym. „Podano 25 potraw w następującej kolejności: nugat z orzeszków z serem śmietankowym, przybrany marmoladą i konfiturą z różnych owoców; galareta mięsna z sałatą; sztuka mięsa z białym sosem i musztardą; pieczone gołąbki; pieczeń wołowa z sosem winnym lub octowym do wyboru; francuskie ciasto nadziewane serem; dziczyzna gotowana z przyprawą węgierską; paszteciki mięsne; pawie duszone we własnym sosie; ciasteczka florenckie; pieczeń z dziczyzny z białymi kluskami; galeczki z mięsa; ostra zupa z pieprzem, uważana za „potrawę polską” (?); bażanty pieczone; słodki hiszpański placek z sera; kapłony szpikowane słoniną; galareta mięsna w specjalnych garnuszkach; króliki we własnym sosie; „guanti” – weselna potrawa neapolitańska z ciasta francuskiego z farszem słodkim przygotowanym z dodatkiem miodu i cukru; kuropatwy z małymi kwaśnymi jabłuszkami i konfiturą z pigw; ciasteczka ryżowe obwarzanki i płaskie nadziewane ciasteczka na wszystkie stoły, a na stół honorowy, przy którym siedziała Bona – smażone kasztany; wreszcie „nevole” – neapolitańskie delikatne ciasto posypane cukrem. Do potraw podano wino – białe i czerwone, a także białe wino gotowane z miodem i korzeniami. Służba roznosiła wodę różaną do obmywania rąk i haftowane ręczniki”.

Przeniesienie takiego menu na polski dwór królewski nie mogło wzbudzać entuzjazmu. Była to kuchnia zbyt wyrafinowana, za bardzo trąciła fraucymerem. Nie widać w niej było gór mięsiwa, mimo że nie nosiła cech wegetariańskich. Kamień obrazy stanowiła sałata. Przytaczano anegdotę o szlachcicu, który przyśpieszył po?wrót z podróży zagranicznej tłumacząc to obawą, by go zimą nie karmiono sianem, sko?ro w lecie dają mu trawę. Uczcie weselnej Bony bliżej do współczesnego przyjęcia niż do biesiady naszych przodków z czasów Zygmuntowskich.”

Królowa Bona była uparta i konsekwentna. Dzięki temu jej wpływ na dworską a potem i magnacką, szlachecką oraz mieszczańską kuchnię utrwalił się. Dzięki czemu i my dziś jadamy np. włoszczyznę.