Szaleństwo czy zwykła obłuda?

 
Polacy dzielą się  na stronnictwo  zwolenników  wigilijnego spotkania z karpiem i zagorzałych przeciwników. Jedni -jak np. ja – nie wyobrażają sobie stołu pod choinką bez brytfanny z karpiem pieczonym w śmietanie, posypanym grubo zmielonym pieprzem zachęcającego do dziabnięcia go widelcem i popicia dobrze schłodzonym białym wytrawnym winem. To dla mnie kwintesencja smaku i zapachu tych świąt.

Druga grupa – przeciwników karpia – narzeka na jego błotnisty aromat, tłustość i nadmiar ości. I ja to rozumiem. Powiem więcej akceptuję taki wybór, bo o gustach i smaku dyskutować nie warto. Każdy ma inne.

W ostatnich latach,  przeciwnicy tej ryby jadanej – zwłaszcza w wigilię – od XI wieku (czasy Bolesława Krzywoustego i początki słynnych zatorskich stawów hodowlanych) w polskich dworach, zyskali potężne ( a przynajmniej hałaśliwe) wsparcie. Oto do natarcia ruszyli  wszelacy obrońcy karpia. Gdy początkowo walczyli z okrucieństwem stosowanym w handlu rybami a polegającym na strasznych warunkach przechowywania karpi czy noszenia żywych ryb w plastikowych workach, gdzie umierały dusząc się, popierałem ich poczynania. Też jestem zwolennikiem jak najmniej okrutnych metod pozbawiania życia zwierząt, które trafiają na nasz stół. Ale gdy w ubiegłym roku, a zwłaszcza w bieżącym, ofensywa obrońców stara się doprowadzić do całkowitego wyeliminowania karpi z polskiego świątecznego menu, po prostu zezłościłem się nie na żarty. Dlaczego mam pozbyć się z talerza akurat tej ryby a nie  innych. Czy łosoś mniej cierpi gdy go wyciągają z sieci i przewożą do wędzarni? A wszelka inna zwierzyna? Dlaczego mam być traktowany jak morderca?

Rozumiem więc, że to dopiero początek ofensywy, która ma w końcu doprowadzić, by wszyscy ludzie przeszli na dietę bezmięsną, bezrybną i… bezsmakową.

Ostatnie badania stwierdzają, że i rośliny mają pamięć (np. zapamiętują kolory, reagują na dźwięki). Może więc i one cierpią gdy rozgniatają je zęby jaroszy.

W tej bardzo hałaśliwej antykarpiowej akcji, w której odsądzani są od czci i wiary wszelcy przeciwnicy, wietrzę sporą dawkę obłudy. I głównie z tego powodu zabieram głos zdecydowanie „niepoprawnie”. Choć to przecież każdy sam winien decydować o tym, czy jego zachowanie i wypowiedzi są dopuszczalne czy też nie. I nie ulegać szantażowi ludzi uzurpujących sobie prawo do decydowania o tym, co pozostałym ma smakować a co nie!