Jeszcze nie piłem kumysu

Wspominałem po powrocie z Egiptu, że jedną z książek, które tam przeczytałem była biografia Lwa Tołstoja pióra Wiktora Szkłowskiego. To interesująca lektura. A pewien fragment uświadomił mi poważny brak w kulinarnej edukacji: nie znam smaku kumysu. A Lew Nikołajewicz owszem pijał kumys jako lek. „Tołstoj wraz ze Stiepanem Bersem mieszkał w jurcie wynajętej u mułły. Latem podłogę jurty zaściełały osty, w step prowadziły malowane w kolorowe wzory drzwiczki zamiast rozwieszonego wojłoku z wielbłądziej sierści, w samym środku był otwór, przez który przeglądało niebo, przy kiepskiej pogodzie można go było zasłaniać wojłokiem.

Pili dużo kumysu. Panował wówczas pogląd, że w czasie kuracji kumysem nie wolno jeść potraw mącznych ani jarzyn, można natomiast jeść mięso, ale raczej bez soli. Tak właśnie żywili się amatorzy kumysu, których wtedy zjechało dużo.

Tołstoj stopniowo przyzwyczajał się do nowego życia. Odpoczywał, tu od książek, od uczenia się greki. W końcu czerwca pisał do żony z Karałyku: „Dużo tu nowego i ciekawego: i Baszkirowie, jak z opisów Herodota, i chłopi rosyjscy, i wsie szczególnie urocze dzięki prostocie i dobroci mieszkańców. Kupiłem konia za 60 rubli i jeździmy sobie ze Stiopą… Poluję na kaczki, którymi żywimy się. Dziś pojechaliśmy konno na dropie i, jak zawsze, tylko spłoszyliśmy je, i do wilczego legowiska, gdzie Baszkir schwytał wilczka. Czytam po grecku, ale bardzo mało. Samemu nie chce mi się. Nikt lepiej nie określił kumysu niż chłop, który powiedział mi w tych dniach, że żyjemy trawą – jak konie…

Wstaję o szóstej, siódmej rano, piję kumys, idę na zimowisko, gdzie mieszkają kumyśnicy, pogadam z nimi, wracam do siebie, piję herbatę ze Stiopą, potem trochę czytam, chodzę po stepie w samej koszuli, wciąż piję kumys, zjadam kawałek pieczonej baraniny, potem albo idziemy, albo jedziemy na polowanie, wieczorem, kiedy zmierzcha, kładziemy się spać…”

W encyklopedii kulinarnej zaś Marek Łebkowski pisze tak: „Kumys mleczne wino, sfermentowane mleko klaczy lub oślicy, spożywane jako napój przez koczownikow Azji Środkowej; w Europie przyrządzane z rozcieńczonego i dosłodzonego mleka krowiego z dodatkiem drożdży piwnych.”

To ja wolę (sądząc z opisu) spróbować oryginalny kumys azjatycki. Z kobylego lub oślego mleka. I mam już nowy cel podróży.