Cudzymi rękami

Zanim ponownie wdrożę się do codziennego rytmu pisania i zmuszę swój umysł do podrzucania nowych tematów, posłużę się cudzym dorobkiem. Parokrotnie już korzystałem z książki ekonomisty Józefa Kuliszera „Powszechna historia gospodarcza średniowiecza i czasów nowożytnych” (Książka i Wiedza 1961) i jak – mi się wydaje – cytaty te wzbudziły zainteresowanie, a i ciekawą dyskusję. Sięgnę więc i dziś po fragment rozdziału Konsumpcja, w którym autor pisze o przemianach obyczajowych w wieku XVII i następnych.

Franklin stwierdza w swej Vie privee d’autrefois , że we Francji do XVII wieku wszyscy jadali palcami, że widelców zaczęto używać dopiero na początku XVII w., i to wyłącznie wśród wyższych sfer towarzyskich, gdy reszta ludności miejskiej przyjęła ten obyczaj dopiero w XVIII wieku. Istotnie, z przytoczonych przez niego spostrzeżeń wynika, że jeszcze na początku XVII wieku przy stole każdy sięgał do półmisków rękoma, brał kilka kawałków, które potem rozdzierał palcami na mniejsze części (w wieku XVII pojawiają się talerze, przedtem używano zamiast nich dużych okrągłych kromek chleba, na które kładziono mięso i inne potrawy). Dlatego też przyzwoitość wymagała, by prawą ręką, którą brano jedzenie, nie wycierać nosa (chustek jeszcze nie znano).

Podróżnik angielski Tomasz Koryate pisał w r. 1608 , że we Włoszech istnieje zwyczaj nie znany jeszcze w innych krajach chrześcijańskich; Włosi mianowicie posługują się przy jedzeniu małymi grabkami z żelaza lub stali, czasami nawet ze srebra. Ta niechęć Włochów do jedzenia palcami wydawała mu się rzeczą bardzo dziwną; być może – stwierdza – Włosi są zdania, że nie wszyscy ludzie maja czyste ręce. Po powrocie do Anglii Koryate chciał wprowadzić zwyczaj posługiwania się widelcem, do czego przywykł we Włoszech, ale przyjaciele wyśmiali go i nazwali furciferem . Jeszcze w r. 1651 królowa Anna Austriaczka nie uważała za rzecz gorszącą kłaść swych pięknych rączek do półmiska z mięsem, ale w sto lat później było to już nieprzyzwoitością.

Noży natomiast używano często. Pewien Francuz pisze w r. 1560, że we Włoszech i w Szwajcarii każdy biesiadnik ma swój nóż; także Montaigne opowiada, że Szwajcarzy nie pchają się z rękoma do półmisków, lecz nadziewają kawałki jedzenia na nóż. We Francji natomiast aż do XVIII w. na stole biesiadnym zwykle znajdowały się 2 – 3 noże, tak że goscie musieli je sobie wzajemnie pożyczać.

Nie lepiej przedstawiało się jedzenie zup i innych płynnych dań. Dopiero pod koniec XVII wieku rozpowszechnił się zwyczaj nalewania zup z wazy do talerzy. Kubków również było niewiele, toteż przyzwoitość wymagała, by każdy wychylał swój do dna przed podaniem sąsiadowi. Niemniej jednak Young podczas podróży po Francji zauważył, że nawet wśród mniej zamożnych warstw ludności, wśród cieśli, kowali itd., nikt nie używa cudzego kubka.

Na koniec, by nie uchodzić za kompletnego lenia, który korzysta tylko z cudzych słów dodam, że w Japonii i Chinach także nie korzystano przy stole z widelców oraz noży. Tu jednak przyczyna leżała w czym innym niż w Europie. Japończycy i Chińczycy kierowali się względami bezpieczeństwa. Uważali bowiem, że noże przy stole to zachęta do uśmiercania gości. I to właśnie spowodowało, że do dziś smakosze z tamtej części świata jedzą przy pomocy pałeczek. Prawdę mówiąc gdy uczyłem się tego obyczaju często myślałem o krwawej zemście na tym kto wymyślił pałeczki. Dziś już potrafię się nimi posługiwać równie wprawnie jak moi nauczyciele. I bardzo złagodniał mi charakter.