Wieści z bazarów

Sobota to dobry dzień na wędrówkę po bazarach. Choć okres wakacji odbija się niekorzystnie i na tej dziedzinie handlu. Na niektórych sklepikach i stoiskach można znaleźć wywieszkę: Nieczynne od-do. Urlop. Lub: Czynne w czwartki i piątki od godz. 12 do 16.
Mimo to gdy tylko mogę pędzę na któryś z ulubionych bazarów. Lubię bowiem ich atmosferę; pewną intymność, małą skalę, znajomość z właścicielami sklepików i stoisk co pozwala na fajne rozmowy, możliwość zamawiania ulubionych produktów, a także pewność, że to co kupiłem jest świeże i dobrej jakości.
W Warszawie najczęściej odwiedzam nieduży bazarek u zbiegu ulicy Racławickiej i Al. Niepodległości. Jest tu świetnie zaopatrzony sklepik rybny, dwa sklepy ze świeżym i fantastycznej jakości pieczywem, bardzo dobry sklep mięsny i wędliniarski oraz cały szereg stoisk warzywnych. Najczęściej kupuję u Pani Grażyny, która doskonale zna gust całej mojej rodziny i sama wybiera twarde winogrona, jeszcze twardsze gruszki, brzoskwinie specjalnego gatunku wglądające jak mocno spłaszczone kule ale o niebiańskim smaku, najlepszą rukolę i gdy tylko pojawią się ? borówki amerykańskie (z polskich plantacji). Przypomina mi co powinienem kupić wnukom, informuje czego nie kupiła córka, a z czego zrezygnowała żona. Ostatnio kupiłem urodziwe borowiki, które kosztowały 35 za kg. Tymczasem przy szosie Ostrów Mazowiecka-Wyszków borowiki (z czego połowa była robaczywa) kosztowały mnie kilka dni temu 30 zł za małą łubiankę czyli niecałe pół kg. I w dodatku uważałem to za sukces. Na szczęście pojawiły się już pierwsze prawdziwki i pod oknem mojej wiejskiej chałupy. Te nie kosztują nic. A za to jak smakują!
Drugi mój ulubiony bazar to słynne już targowisko w Falenicy przy ul.Walcowniczej. Jeżdżę tam po owoce, których nie ma gdzie indziej. W sklepiku na samym początku bazaru (prowadzonym przez młodych, sympatycznych ludzi i doskonale znających się właśnie na owocach i warzywach) po raz pierwszy spotkałem tak wielki wybór jabłek, sałat i parę rzadkich owoców np. pyszną passiflorę.
Na drugim – tym odleglejszym od torów kolejki elektrycznej – końcu są dwa sklepiki z dziczyzną. Niemal zawsze można tu kupić dzikie ptactwo, sarninę i mięso dzika. Czasem niezbyt ładnie sprawione, ale zawsze przebadane co jest niezmiernie ważne.
Ostatni mój ulubiony warszawski adres to hala czy raczej pawilon przy ul. Polnej. Dawny bazar zmienił charakter ale nie zaopatrzenie i ceny. Teraz sprzedawcy i kupujący spotykają się w luksusowych warunkach, mają do wyboru równie luksusowe produkty za bardzo luksusowe ceny. Ale lubię tam wpadać raz na kilka tygodni. Czasem, raz najwyżej dwa w roku, po kuropatwy, częściej po doskonałe wędliny bez konserwantów a czasem po nadzwyczaj drogie ale za to największe z osiągalnych na naszym rynku krewetki tajlandzkie. Przygotowując się do tego sprawozdania byłem na Polnej i mocno nadwątliłem portfel kupując dużą paczkę przegrzebków czyli małży św. Jakuba. Moje łakomstwo jest większe od rozsądku. Przy okazji zobaczyłem, że tutejsze sklepy winne rozwinęły skrzydła i mają parę takich butelek, po które – w sprzyjającej sytuacji finansowej – także warto tam zajrzeć.
Na koniec dwa adresy z moich wiejskich okolic. Pierwszy to bazar na rynku w Serocku. Wielki wybór warzyw, owoców, drobiu, jaj, serów. I wszystko od okolicznych producentów. Ceny bazarowe takie jak wszędzie ale towar świeży, bo kupiony na ogół z pierwszej ręki czyli od producentów.
Drugi bazar jest w Pułtusku. Zlokalizowany jest na najdłuższym i bardzo pięknym rynku, na którego środku stoi Ratusz i stara wieża mieszcząca muzeum. Z dwóch końców zamykają go: od strony Narwi zamek biskupi a od drugiej wspaniała bazylika.
W tej pięknej scenerii można kupić wszystko czego pragnie dusza (a właściwie żołądek) smakosza. Poczynając od warzyw i owoców a kończąc na doskonałym mięsie (w sklepie Morlin) i jeszcze rewelacyjnej kiszce ziemniaczanej, która jest specjalnością tego regionu.
W najbliższą sobotę dodatkową atrakcją w drodze na lub z pułtuskiego rynku będziemy my czyli Adamczewscy.  Wraz z Barbarą będę podpisywać książki w księgarni Baszta (obok szpitala, przy ulicy prowadzącej na rynek) w godz. 11 – 13. Można kupić, przejrzeć i pogadać. A rozmowy z Czytelnikami lubimy nadzwyczaj. Zapraszamy!